niedziela, 5 lipca 2015

Brazylijska pokusa część piąta.






Przebudziłam się z rana, a przed oczami miałam miarowo unoszący się i opadający tors Brazylijczyka. Przez chwilę wpatrywałam się w niego. Wyglądał niczym małe dziecko, tak niewinny i tak bezbronny. Kiedy pomyślałam o tym, że tak mogłoby być cały czas od razu się otrząsnęłam. Okryłam się prześcieradłem, zabrałam czystą bieliznę i ubranie. Ostatni raz spojrzałam na śpiącego Brazylijczyka i zamknęłam się w łazience. Wzięłam zimny prysznic, aby wyrzucić głupie myśli z  głowy, ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, włosy spięłam w kłosa i wyszłam z łazienki.
-Myślałem, że kiedy się obudzę Ty jeszcze będziesz spać. - mruknął widząc jak wychodzę z łazienki.
-Przestań pieprzyć, tylko idź do swojego pokoju się ogarnąć. - powiedziałam nieco podniesionym głosem, a po chwili dodałam znacznie ciszej. - Za pół godziny wyjeżdżamy.
Z jego ust wydobył się jęk niezadowolenia, ale od razu podniósł się i ubrał swoje porozrzucane po pokoju ciuchy. Przelotnie musnął moje wargi i wyszedł. Jak gdyby nigdy nic wyszedł. Wzięłam głęboki oddech i zabrałam się za pakowanie swoich rzeczy. Kiedy kilkanaście razy sprawdziłam czy aby na pewno wszystko zabrałam, opuściłam pokój i oddałam klucz do recepcji.
-Dłużej się nie dało? - warknęłam, kiedy tylko w polu widzenia zobaczyłam środkowego.
-Wiesz, to ciało samo się nie wypielęgnuje, fryzura sama się nie zrobi no i oczywiście ubranie samo też się nie wybierze. - wyszczerzył się niczym kot na widok miski mleka.
-Przymknij się, Sidao. - mruknęłam. - Jesteś taki wnerwiający!
-A jednak pociągam Cię.
Puściłam jego zdanie mimo uszu i zajęłam swoje miejsce w samochodzie. Wyjazd z miasta zajął nam dość sporo czasu. Mimo wczesnej pory, ludzie jechali do pracy czy też wyjeżdżali na weekend poza miasto, aby odetchnąć i odpocząć od zgiełku miasta. Po wjechaniu na autostradę szło już dużo sprawniej. W głowie miałam milion myśli. Wszystkie krążyły wokół mnie samej. niejakiego Grzegorza i drugiego mężczyzny - Sidao. Utknęłam w trójkącie i nie miałam zielonego pojęcia jak z tego wszystkiego miałam wybrnąć. Powiedzieć Kosokowi prawdę - zraniłabym go,cholernie bym go zraniła, a tego nie chciałabym za żadne skarby. Zostawić Brazylijczyka - próbowałam już tyle razy i każda próba kończyła się fiaskiem. A może po prostu powinnam wyjechać, zostawić tę dwójkę za plecami i opóścić kochany Rzeszów? Tego bym nie zrobiła, za żadne skarby. Przecież to w tym mieście zaczęłam na nowo żyć, to właśnie w stolicy Podkarpacia dochodziłam do siebie po tym wszystkim złym co mi się przytrafiło. To tam poznałam kogoś, kto pokochał mnie znając moją chorą przeszłość i kto dał mi tyle ciepła i miłości, a ja jednocześnie po pojawieniu się tej cholernej brazylijskiej pokusy zrobiłam najgorszą rzecz w swoim życiu. Tak, zdecydowanie zdrada była najgorszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłam.
-Kobieto, czy Ty mnie w ogóle słuchasz?! - warknął nieco poddenerwowany środkowy, a ja aż się przestraszyłam i podskoczyłam na fotelu. - Nawijam całą drogę, a Ty mnie olewasz.
-Nie zwróciłeś uwagi, że nie miałam ochoty na rozmowę? - zaparkowałam w pobliskim zajeździe. - Idę kupić kawę.
Wysiadłam trzaskając drzwiami. Kupiłam kawę i wróciłam do samochodu. Opierając się o maskę sączyłam czarny napój starając się wyrzucić z głowy wszystkie myśli. Wyrzuciłam pusty kubek do śmietnika i wsiadłam do auta włączając się do ruchy. Puściłam uwagi Brazylijczyka mimo uszu i już było bliżej niż dalej do domu, do Grzegorza. Po kolejnej godzinie podróży dojechaliśmy do miejsca docelowego - rzeszowskiej hali Podpromie. Tam już czekał trener Kowal i mój Grzegorz. Brazylijczyka zostawiłam z trenerem, a sama przywitałam się z drugim środkowym i razem z nim wsiadłam do jego samochodu. W milczeniu dotarliśmy do mojego mieszkania.
-Wreszcie w domu. - mruknęłam opadając na swoją kanapę.
-Stęskniłem się za Tobą. -usiadł obok mnie przyciągając mnie do siebie i mocno obejmując.
-Ja też tęskniłam. - posłałam w jego stronę ciepły uśmiech. - Spotkałam Winiarskiego. Masz od niego pozdrowienia i prosił, abym przekazała, że skopią Wam dupę w Bełchatowie.
-Nie jego doczekanie. - zaśmialiśmy się. - To oni dostaną lanie.
-Tak samo mu powiedziałam. Chodź, przygotujemy coś do jedzenia.
Postanowiliśmy zrobić coś na szybko. Padło na włoską potrawę - spaghetti. Szybkie, Proste, szybkie i smaczne. Po zjedzeniu razem posprzątaliśmy i znów przenieśliśmy się na kanapę. Oparłam głowę o jego ramię i tak siedzieliśmy w milczeniu, wsłuchując się jedynie w swoje oddechy i miarowe bicie serca.
-Grzegorz, kocham Cię. Może i nieraz popełniam jakieś mniejsze lub większe błędy, ale kocham Cię. To dzięki Tobie jestem tu gdzie jestem i wszystko to co mam zawdzięczam tylko i wyłącznie Tobie.
-Maleńka, daj spokój. Jesteśmy w tym razem i nie zostawiłbym Cię samej. - objął mnie jeszcze mocniej całując we włosy.
-Weźmy ślub, jak najszybciej i zamieszkajmy razem.
-Mirka, to moja rola. Oświadczyny są gestem miłości facetów, a nie ich wybranek. - zaśmiał się cicho i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
-Oj Boże, żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i mamy równouprawnienie. - mruknęłam siadając okrakiem na jego kolanach.
-Dobrze, zgadzam się. Ustalimy datę i weźmiemy ślub. Ale pozwól, że to ja oświadczę się Tobie. - ujął moją twarz w swoje duże dłonie. - Tak wiesz, z kwiatami, pierścionkiem i wszystkimi takimi bajerami.
Zaśmiałam się cicho i czule musnęłam jego usta. Nim się spostrzegłam Kosok zamykał nogą drzwi do mojej sypialni zachłannie całując moją szyję. Pozbył się moich ubrań, a ja to samo zrobiłam z jego rzeczami. Położył mnie na łóżku, rozpiął i zdjął stanik rzucając go na podłogę. To samo uczynił z figami. Przejechał językiem po moich piersiach i delikatnie ssał i przegryzał sutki błądząc dłonią po wewnętrznej stronie moich ust. Przymknęłam powieki i poczułam go w sobie. Rytmicznie poruszał biodrami, a dłonie zaciskał na piersiach masując je. Poruszałam biodrami w rytmie jego ruchów, a on czule muskał moje nagie ciało. Jedną dłoń wplótł w moje włosy. Wbijałam paznokcie w jego plecy, raz po raz pojękując z rozkoszy. Doszliśmy niemal w tym samym momencie. Jęknęłam wyginając swoje ciało w łuk, a Grzegorz opadł obok mnie przygarniając moje ciało ku sobie. Okrył nas kołdrą, po czym czule musnął moje wargi. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Zasnęliśmy spełnieni. Ale czy tego właśnie chciałam? Czy chciałam, aby to Grzegorz Kosok leżał sypiał obok mnie? 




~*~

Jest piątka. Beznadziejna piątka. Totalne dno.. W sumie to zastanawia mnie jedna rzecz. Jest tutaj ktoś jeszcze? 
Jutro zaczynam praktyki. Taki oto wakacje z praktykami mnie czekają. Na szczęście tylko dwa tygodnie. Banku, strzeż się przede mną! :D :D 

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!