poniedziałek, 29 grudnia 2014

Brazylijska pokusa część pierwsza.





-Przyjadę po Ciebie po treningu, zapraszam Cię na obiad. - uśmiechnął się tak jak tylko to on potrafił, złożył pocałunek na moim policzku i opuścił moje mieszkanie.
Nie zdążyłam nawet odejść od drzwi, a już rozległo się pukanie do nich. Otworzyłam je i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo owy osobnik wpił się zachłannie w moje usta. Uniósł mnie do góry, a ja oplotłam nogi wokół jego bioder. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w sypialni pozbywając się swoich ubrań.
-Mówiłam, żebyś nie przychodził do mojego mieszkania. - szepnęłam pomiędzy pocałunkami czując pod plecami miękki materac. Ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam w jego oczy. - A co jakby był Grzesiek? 
-Widziałem jak wychodził. A poza tym, czy trener czasem nie prosił Cię, abyś pomogła mi się zaaklimatyzować? - zaśmiał się cicho i powrócił do całowania każdego milimetra moich ramion. 
-Wiesz, że nie powinniśmy..
-Tak, wiem. Mówiłaś tak dwa dni temu, tydzień temu i dwa tygodnie temu. Zawsze to powtarzasz, bebê. 
Zaśmiałam się pod nosem i musnęłam delikatnie jego usta błądząc dłońmi po jego plecach. Z zachłannością muskał każdy kawałek mojego ciała, by po chwili wpić się moje usta. Nie przerywając pocałunku wszedł we mnie. Wbiłam paznokcie w jego plecy pozostawiając na nich czerwone ślady i jęknęłam cicho wprost do jego ust. Wykonywał zdecydowane ruchy doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa. Muskał moje usta, a ja dłońmi wyznaczałam swoje ścieżki na jego nagim torsie. Szczytowaliśmy niemalże w tym samym czasie. Opadł na łóżko obok mnie ciężko dysząc. Palcem błądziłam po jego klatce piersiowej, składając na niej pocałunki. Musnęłam czule jego usta i przegryzłam jego wargę ciągnąć ją ku sobie.
-Nie prowokuj, beleza. - mruknął zachłannie wpijając się w moje usta.
-Chyba musisz się już zbierać. - mruknęłam całując jego tors.
Owinęłam ciało prześcieradłem i wstałam. Zbierając ubrania skierowałam się do łazienki, gdzie w mgnieniu oka się ubrałam i poprawiłam makijaż. Wyszłam z pomieszczenia, a Brazylijczyka już nie było w mieszkaniu. Uśmiechnęłam się zagryzając dolną wargę. Na kuchennym blacie znalazłam karteczkę, którą od razu przeczytałam. "Wpadnę do Ciebie wieczorem, piękna." Nie zdążyłam nawet zareagować na przeczytaną treść, bo słysząc szczęk kluczy w zamku od razu schowałam ją do kieszeni spodni. Podeszłam do drzwi i przywitałam się z Grzegorzem.
-Cześć kochanie. - musnął mój policzek i objął w pasie. - Stęskniłem się za Tobą.
-Spokojnie, nigdzie nie uciekam. - wmusiłam na twarz uśmiech i wyswobodziłam się z jego objęć.
-Coś nie tak? - uważnie przyjrzał się mojej osobie.
-Nie, wszystko w porządku. - pogładziłam dłonią jego policzek. - Chodźmy na ten obiad, ale po drodze podjedziemy na Podpromie? - spojrzał na mnie pytająco, a ja od razu się zaśmiałam. - Spokojnie, muszę tylko podrzucić dokumenty prezesowi.
Gdy dotarliśmy na Podpromie zostawiając Kosoka w samochodzie weszłam do środka i od razu skierowałam się do trenera Kowala, z którym umówiłam się, że oddam mu owe dokumenty, które przekaże prezesowi. Wychodząc z sali wpadłam na Sidao. Jedynie się uśmiechnęłam i wyminęłam go, jednak ten zwinnym ruchem chwycił za mój nadgarstek i przyciągnął mnie ku sobie. Musnął moje wargi i szeroko się uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że wieczorem to powtórzymy. - szepnął wprost do mojego ucha, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
-Nie zapominaj, że jestem w związku z Twoim klubowym kolegą.
-Beleza, on nie da Ci tego, co możesz dostać ode mnie. - przegryzł płatek mojego ucha.
-Mirka, tutaj jesteś, martwiłem się. - dotarł do nas głos drugiego ze środkowych.
-Dziękuję za pomoc, Sidao. - posłałam w kierunku Brazylijczyka uśmiech i stanęłam obok Kosoka.
-Bratasz się z odwiecznym wrogiem? - zaśmiał się witając się z drugim środkowym.
-Spokojnie, wiem, że jest Twoja. - puścił oczko i odszedł.
-Nie musiałeś mnie szukać. - mruknęłam z niezadowoleniem. - Nie robiłam przecież nic złego.
-Martwiłem się o Ciebie, czy to źle?
-Martwisz się aż za bardzo, zrozum to. Nie jestem dzieckiem. - ruszyłam w stronę wyjścia.
-Mirka, nie denerwuj się, przepraszam. - westchnął obejmując mnie w pasie.
-Chodźmy już, kochanie. - musnęłam jego policzek i kciukiem zmazałam z niego czerwoną szminkę.

No i jak ja mam być w związku z jednym, a pieprzyć się z drugim? 



~*~

Wróciłam, choć nie wiem czy na dobre. Póki co, pojawia się część pierwsza. Jest beznadziejna. Jednak nie mogłam zostawić tej historii ot tak. Może trochę nie w moim typie, ale mam nadzieję, że ją ukończę. Oby.
Na życzenia świąteczne jest już za późno, pozostają tylko noworoczne. Życzę Wam wszystkim udanej zabawy sylwestrowej, szczęśliwego Nowego Roku. Piszącym czytelniczką życzę, aby wena Was nie opuszczała i aby Wasze historie blogowe trwały jak najdłużej! No i oczywiście aby ten 2015 rok był o niebo lepszy od tego kończącego się. ;)

Pozdrawiam serdecznie, InaccessibleGirl.