środa, 29 kwietnia 2015

Brazylijska pokusa część trzecia.






Podróż  do Łodzi minęła w miarę szybko. Bo wypakowaniu rzeczy z walizek od razu udałam się do pobliskiej kawiarenki. Zamówiłam gorącą czekoladę i usiadłam przy jednym z wolnych stolików. Tego mi było trzeba. Chwili spokoju i wolności od nadopiekuńczego Grzegorza. A przy okazji miałam w pobliżu Brazylijczyka, którego chciałam lepiej poznać. Jednak z drugiej strony nie chciałabym zranić Kosoka, któremu tak wiele zawdzięczałam.
-Wiem, że za mną tęsknisz, ale nie do przesady.. Nie musisz tyle o mnie myśleć. - moje rozmyślania przerwał tak dobrze mi znany głos. - Co tutaj robisz?
-Boże, Michał, wystraszyłeś mnie. - zaśmiałam się wskazując przyjmującemu wolne miejsce naprzeciw mnie.- Jestem w podróży służbowej. Wiesz jak to jest z obcokrajowcami..
-Którego odwiecznego wroga przywiozłaś do Łodzi? - zaśmiał się po zamówieniu cappuccino.
-Z latte przerzuciłeś się na cappuccino?
-Wiesz jak jest.. - mrugnął okiem i roześmiał się.- Teraz mów co Cię sprowadza do Łodzi.
-Więc.. zaczęłam. - Sidao ma wizytę u lekarza, jakąś kontrolną czy coś, i trener poprosił mnie, abym z nim pojechała.
-Rozumiem. A teraz mi powiedz, kiedy planujecie ślub z Kosą?
-Michał, proszę Cię.. westchnęłam spuszczając wzrok na szklankę z czekoladą. - To jest bardziej skomplikowane niż mogłoby Ci się wydawać.
-Opowiadaj, mamy czas.
Tak też zrobiłam. Opowiedziałam mu wszystko, co siedziało mi na sercu. Bo przecież w końcu musiałam się komuś wygadać. Opowiedziałam mu o tej cholernej nadopiekuńczości Grzegorza, o Sidao z którym zaczęło mnie łączyć coś więcej.. Może i mogłoby się wydawać, że łączy nas jedynie łóżko, ale w prawdzie było inaczej. Łączyła mnie z nim jakaś niewidzialna więź. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że tyle razy próbowałam zakończyć ten romans, a zawsze coś mnie do niego prowadziło? Gdyby tak nie było to za każdym razem po kłótni z Grześkiem nie szłabym do niego. On po prostu dawał mi spokój, którego ostatnimi czasy brakowało mi przy Kosoku. Czułam się przy nim swobodnie i nie musiałam się zastanawiać nad każdym wypowiedzianym słowem, aby czasem nie powiedzieć czegoś co by mu się nie spodobało.
-Ot cała historia. - westchnęłam.
-Wiesz, Mirella, musisz w końcu podjąć decyzję, z którym chcesz być. Wiem, że to może nie być łatwa decyzja, ale nie możesz być z obydwoma. - posłał w moim kierunku ciepły uśmiech i wstał. - A teraz chodź, odprowadzę Cię do hotelu.
-Wiem, że muszę zdecydować. - szepnęłam zakładając kurtkę. - Michał, co Ty byś zrobił na moim miejscu?
- Nie możesz się sugerować tym, co ktoś by zrobił na Twoim miejscu. Musisz jedynie przemyśleć tę całą sytuację, a wtedy serce Ci podpowie tę słuszną decyzję.
-Nie pomogłeś mi tym. - zaśmiałam się stając przy wejściu do hotelu.
-Nie mogę Ci pomóc, to jest Twoja decyzja. - przytulił mnie i szepnął do ucha. - Nie martw się, nie powiem nic Grześkowi. Musisz sama z nim porozmawiać. Ale nie pozwól, aby ta cholerna brazylijska pokusa spieprzyła Ci życie. Przemyśl to.
-Przemyślę. Prześpię się z tym. - uniosłam kąciki ust ku górze. - I dziękuję, że zachowasz to dla siebie.
Pożegnałam się z Winiarskim i kiedy oddalił się w swoją stronę weszłam do hotelowego holu. Już po chwili zaszyłam się w swoim pokoju. Miałam mętlik w głowie jednak wiedziałam, że Michał ma rację. Przecież nie mogłam w nieskończoność ciągnąć tej chorej sytuacji z nadopiekuńczym Grzegorzem i Brazylijską pokusą. Ta sytuacja z każdym dniem stawała się coraz to gorsza, a ja nie potrafiłam zdecydować, na którym bardziej mi zależy. A może po prostu na obydwu zależało mi tak samo?






~*~ 

Znów po dłuższej przerwie.. Znów taki beznadziejny rozdział. Taki inny, bo cały skupia się na Mirelli i jej rozmowie z Michałem. Jak myślicie, czy Michał będzie jej "bratnią duszą" i sprzymierzeńcem? 
Gratulacje dla RESOVII! Bo Mistrz jest w Rzeszowie. Brawo! Patrząc przez pryzmat całego sezonu, to należało im się to mistrzostwo. Jednak dla Lotosu ten sezon był wyjątkowy i również należą im się gratulacje! :)
Następny rozdział.. Postaram się dodać jak najszybciej, jednak nie podaję dokładnego dnia, ani godziny, bo nigdy nic nie wiadomo. 

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!