Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nigdy tak dobrze nie spało mi się w hotelu jak tej nocy. Może po prostu w końcu czułam się wolna. A tego ostatnimi czasy mi bardzo brakowało. Ziewnęłam i zerknęłam na telefon. Dochodziła godzina dziesiąta! Zerwałam się na równe nogi i od razu ruszyłam w kierunku drzwi.
-Przyniosłem Ci śniadanie. - za drzwiami stał uśmiechnięty od ucha do ucha Brazylijczyk. -W sumie to martwiłem się o Ciebie. Myślałem, że zapadłaś się pod ziemię. Nie zjadłaś nawet kolacji.
-Ty się martwisz? O proszę, coś nowego. To w ogóle jest w Twoim stylu?
-Jeszcze sporo rzeczy o mnie nie wiesz. - musnął moje usta i zaśmiał się odkładając tackę z jedzeniem na stolik. - Przyniosłem Ci tosty z dżemem, jajecznicę, kawę i gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Wiesz, nie wiedziałem na co będziesz miała ochotę z rana.
-Nie udawaj, że się o mnie martwisz. - zaśmiałam się pod nosem i musnęłam jego policzek. - Ale dziękuję.
Zabrałam ze stolika tackę i usiadłam po turecku na łóżku. Zjadłam tosta, a jajecznicę oddałam środkowemu. Nie lubiłam jadać na śniadanie zbyt dużo. Tak samo zrobiłam z gorącą czekoladą. Mnie wystarczyła jedynie kawa. Zjedliśmy w ciszy, nie odzywając się ani słowem. Odstawiając tacę na stolik zabrałam ubrania i zamknęłam się w łazience.
-Tylko się pośpiesz, o spóźnimy się na wizytę do lekarza!
-Spadaj.- wymamrotałam pod nosem.
Ubrałam się, spięłam włosy w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny, naturalny makijaż. Odwiozłam Brazylijczyka na umówioną wizytę z lekarzem, a sama udałam się do znajdującej się nieopodal kawiarenki, ówcześnie tłumacząc mu jak ma do niej trafić. Zamówiłam kawałek szarlotki, cappuccino i postanowiłam wytrwale czekać, aż środkowy się zjawi. Kiedy tyko się pojawił od razu udaliśmy się na obiad, po czym zaszyliśmy się w swoich hotelowych pokojach. Jednak nie dane było mi delektować się spokojem w hotelowych czterech ścianach. Już w okolicach godziny dziewiętnastej Sidao wpadł do mojego pokoju jakby duch go gonił. Zaśmiałam się widząc tak zmachanego dwumetrowego sportowca, który przeszedł kilkanaście metrów.
-Nie śmiej się, Biegłem po schodach. - wysapała z dłuższymi przerwami pomiędzy każdym wyrazem. - Wpadłem na pomysł, aby pójść na jakąś imprezę. Na pewno znasz tutaj jakieś fajne kluby.
-Może i znam, ale nie chce mi się wynurzać z pokoju. Idź zamknij się w swoich czterech ścianach, a mnie zostaw w spokoju. - mruknęłam wchodząc do łazienki. Kiedy ją opuszczałam, miałam nadzieję, że już go nie będzie, jednak bardzo się myliłam. - Co tutaj jeszcze robisz? Czego nie zrozumiałeś?
-Idziemy na imprezę, więc czekam aż będziesz gotowa.
-Już Ci mówiłam, że nigdzie nie idę, więc żegnam. - stanęłam przy drzwiach otwierając je i gestem ręki wyprosiłam środkowego ze swojego pokoju.
-W takim razie zostańmy w hotelu. - podszedł do mnie i zamknął drzwi. - Nie będę miał nic przeciwko temu.
-Sidao, daj spokój..
Nie reagował, wręcz przeciwnie. Przekręcił klucz, przyparł moje ciało do drzwi i delikatnie zaczął muskać wargami szyję. Przymknęłam oczy delektując się pieszczotą i nim się obejrzałam oplatałam nogami jego pas, a dłońmi szyję zachłannie całując jego usta. Byłam spragniona jego dotyku, jego pieszczot, całego jego, ale czy to oznaczało, że nie zależało mi już na niejakim Grzegorzu? Momentalnie wróciłam wspomnieniami do biednego polskiego środkowego, jednak nie miałam ochoty rozmyślać o tym wszystkim. Szybko wyrzuciłam z głowy jego osobę i całkowicie się poddałam pieszczotą Brazylijczyka. Był zupełnie inny niż miał w zwyczaju. Delikatny, czuły.. A może to po prostu dlatego, że nie musiał się obawiać nagłego wpadnięcia do pokoju Kosoka? Możliwe. Zwinnym ruchem zdjął z mojego ciała koszulkę i zabrał się za rozpięcie stanika. Minęło zaledwie kilka sekund, a już byłam naga od pasa w dół. Położył mnie na łóżku i przelotnie musnął moje wargi. Sam pozbył się swojej koszulki i spranych dżinsów, po czym zawisł nade mną. Przegryzłam dolną wargę i nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Przejechał językiem po brzuchu, a gdy doszedł do piersi zataczał nim kółka woków sutków w międzyczasie pozbywając się moich spodni. Błądził dłonią po wewnętrznej stronie ud, a sam jego dotyk wywoływał na moim ciele gęsią skórkę. Wplątał dłonie w rozpuszczone włosy, czule pocałował i poczułam go w sobie. Jęknęłam wprost do jego ust, a on wszedł jeszcze głębiej. Poruszał biodrami w rytm, który tylko on sam znał. Z każdą sekundą ruchy jego bioder były bardziej intensywne, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Wbijałam paznokcie w jego plecy, pozostawiając na nich czerwone ślady zadrapań. Z piersi przeniósł swoje usta na moje, zachłannie, a zarazem czule je całując. Szczytowaliśmy niemalże w tym samym momencie, a on tłumiąc mój jęk rozkoszy, nadal całował w usta. Zmęczony opadł na łózko i szeroko się uśmiechnął.
-Jesteś niesamowita, kochanie. - szepnął do ucha przygarniając moje drobne ciało do swojego torsu.
~*~
Pisałam ten rozdział dwa i pół tygodnia. Jest tak beznadziejny, że aż szkoda mi słów.Chyba straciłam wenę na pisanie tego bloga.. Jedyny plus jest taki, że mogę się cieszyć wakacjami, wszystkie egzaminy zaliczone.
Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!
-Przyniosłem Ci śniadanie. - za drzwiami stał uśmiechnięty od ucha do ucha Brazylijczyk. -W sumie to martwiłem się o Ciebie. Myślałem, że zapadłaś się pod ziemię. Nie zjadłaś nawet kolacji.
-Ty się martwisz? O proszę, coś nowego. To w ogóle jest w Twoim stylu?
-Jeszcze sporo rzeczy o mnie nie wiesz. - musnął moje usta i zaśmiał się odkładając tackę z jedzeniem na stolik. - Przyniosłem Ci tosty z dżemem, jajecznicę, kawę i gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Wiesz, nie wiedziałem na co będziesz miała ochotę z rana.
-Nie udawaj, że się o mnie martwisz. - zaśmiałam się pod nosem i musnęłam jego policzek. - Ale dziękuję.
Zabrałam ze stolika tackę i usiadłam po turecku na łóżku. Zjadłam tosta, a jajecznicę oddałam środkowemu. Nie lubiłam jadać na śniadanie zbyt dużo. Tak samo zrobiłam z gorącą czekoladą. Mnie wystarczyła jedynie kawa. Zjedliśmy w ciszy, nie odzywając się ani słowem. Odstawiając tacę na stolik zabrałam ubrania i zamknęłam się w łazience.
-Tylko się pośpiesz, o spóźnimy się na wizytę do lekarza!
-Spadaj.- wymamrotałam pod nosem.
Ubrałam się, spięłam włosy w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny, naturalny makijaż. Odwiozłam Brazylijczyka na umówioną wizytę z lekarzem, a sama udałam się do znajdującej się nieopodal kawiarenki, ówcześnie tłumacząc mu jak ma do niej trafić. Zamówiłam kawałek szarlotki, cappuccino i postanowiłam wytrwale czekać, aż środkowy się zjawi. Kiedy tyko się pojawił od razu udaliśmy się na obiad, po czym zaszyliśmy się w swoich hotelowych pokojach. Jednak nie dane było mi delektować się spokojem w hotelowych czterech ścianach. Już w okolicach godziny dziewiętnastej Sidao wpadł do mojego pokoju jakby duch go gonił. Zaśmiałam się widząc tak zmachanego dwumetrowego sportowca, który przeszedł kilkanaście metrów.
-Nie śmiej się, Biegłem po schodach. - wysapała z dłuższymi przerwami pomiędzy każdym wyrazem. - Wpadłem na pomysł, aby pójść na jakąś imprezę. Na pewno znasz tutaj jakieś fajne kluby.
-Może i znam, ale nie chce mi się wynurzać z pokoju. Idź zamknij się w swoich czterech ścianach, a mnie zostaw w spokoju. - mruknęłam wchodząc do łazienki. Kiedy ją opuszczałam, miałam nadzieję, że już go nie będzie, jednak bardzo się myliłam. - Co tutaj jeszcze robisz? Czego nie zrozumiałeś?
-Idziemy na imprezę, więc czekam aż będziesz gotowa.
-Już Ci mówiłam, że nigdzie nie idę, więc żegnam. - stanęłam przy drzwiach otwierając je i gestem ręki wyprosiłam środkowego ze swojego pokoju.
-W takim razie zostańmy w hotelu. - podszedł do mnie i zamknął drzwi. - Nie będę miał nic przeciwko temu.
-Sidao, daj spokój..
Nie reagował, wręcz przeciwnie. Przekręcił klucz, przyparł moje ciało do drzwi i delikatnie zaczął muskać wargami szyję. Przymknęłam oczy delektując się pieszczotą i nim się obejrzałam oplatałam nogami jego pas, a dłońmi szyję zachłannie całując jego usta. Byłam spragniona jego dotyku, jego pieszczot, całego jego, ale czy to oznaczało, że nie zależało mi już na niejakim Grzegorzu? Momentalnie wróciłam wspomnieniami do biednego polskiego środkowego, jednak nie miałam ochoty rozmyślać o tym wszystkim. Szybko wyrzuciłam z głowy jego osobę i całkowicie się poddałam pieszczotą Brazylijczyka. Był zupełnie inny niż miał w zwyczaju. Delikatny, czuły.. A może to po prostu dlatego, że nie musiał się obawiać nagłego wpadnięcia do pokoju Kosoka? Możliwe. Zwinnym ruchem zdjął z mojego ciała koszulkę i zabrał się za rozpięcie stanika. Minęło zaledwie kilka sekund, a już byłam naga od pasa w dół. Położył mnie na łóżku i przelotnie musnął moje wargi. Sam pozbył się swojej koszulki i spranych dżinsów, po czym zawisł nade mną. Przegryzłam dolną wargę i nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Przejechał językiem po brzuchu, a gdy doszedł do piersi zataczał nim kółka woków sutków w międzyczasie pozbywając się moich spodni. Błądził dłonią po wewnętrznej stronie ud, a sam jego dotyk wywoływał na moim ciele gęsią skórkę. Wplątał dłonie w rozpuszczone włosy, czule pocałował i poczułam go w sobie. Jęknęłam wprost do jego ust, a on wszedł jeszcze głębiej. Poruszał biodrami w rytm, który tylko on sam znał. Z każdą sekundą ruchy jego bioder były bardziej intensywne, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Wbijałam paznokcie w jego plecy, pozostawiając na nich czerwone ślady zadrapań. Z piersi przeniósł swoje usta na moje, zachłannie, a zarazem czule je całując. Szczytowaliśmy niemalże w tym samym momencie, a on tłumiąc mój jęk rozkoszy, nadal całował w usta. Zmęczony opadł na łózko i szeroko się uśmiechnął.
-Jesteś niesamowita, kochanie. - szepnął do ucha przygarniając moje drobne ciało do swojego torsu.
~*~
Pisałam ten rozdział dwa i pół tygodnia. Jest tak beznadziejny, że aż szkoda mi słów.
Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!