niedziela, 5 lipca 2015

Brazylijska pokusa część piąta.






Przebudziłam się z rana, a przed oczami miałam miarowo unoszący się i opadający tors Brazylijczyka. Przez chwilę wpatrywałam się w niego. Wyglądał niczym małe dziecko, tak niewinny i tak bezbronny. Kiedy pomyślałam o tym, że tak mogłoby być cały czas od razu się otrząsnęłam. Okryłam się prześcieradłem, zabrałam czystą bieliznę i ubranie. Ostatni raz spojrzałam na śpiącego Brazylijczyka i zamknęłam się w łazience. Wzięłam zimny prysznic, aby wyrzucić głupie myśli z  głowy, ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, włosy spięłam w kłosa i wyszłam z łazienki.
-Myślałem, że kiedy się obudzę Ty jeszcze będziesz spać. - mruknął widząc jak wychodzę z łazienki.
-Przestań pieprzyć, tylko idź do swojego pokoju się ogarnąć. - powiedziałam nieco podniesionym głosem, a po chwili dodałam znacznie ciszej. - Za pół godziny wyjeżdżamy.
Z jego ust wydobył się jęk niezadowolenia, ale od razu podniósł się i ubrał swoje porozrzucane po pokoju ciuchy. Przelotnie musnął moje wargi i wyszedł. Jak gdyby nigdy nic wyszedł. Wzięłam głęboki oddech i zabrałam się za pakowanie swoich rzeczy. Kiedy kilkanaście razy sprawdziłam czy aby na pewno wszystko zabrałam, opuściłam pokój i oddałam klucz do recepcji.
-Dłużej się nie dało? - warknęłam, kiedy tylko w polu widzenia zobaczyłam środkowego.
-Wiesz, to ciało samo się nie wypielęgnuje, fryzura sama się nie zrobi no i oczywiście ubranie samo też się nie wybierze. - wyszczerzył się niczym kot na widok miski mleka.
-Przymknij się, Sidao. - mruknęłam. - Jesteś taki wnerwiający!
-A jednak pociągam Cię.
Puściłam jego zdanie mimo uszu i zajęłam swoje miejsce w samochodzie. Wyjazd z miasta zajął nam dość sporo czasu. Mimo wczesnej pory, ludzie jechali do pracy czy też wyjeżdżali na weekend poza miasto, aby odetchnąć i odpocząć od zgiełku miasta. Po wjechaniu na autostradę szło już dużo sprawniej. W głowie miałam milion myśli. Wszystkie krążyły wokół mnie samej. niejakiego Grzegorza i drugiego mężczyzny - Sidao. Utknęłam w trójkącie i nie miałam zielonego pojęcia jak z tego wszystkiego miałam wybrnąć. Powiedzieć Kosokowi prawdę - zraniłabym go,cholernie bym go zraniła, a tego nie chciałabym za żadne skarby. Zostawić Brazylijczyka - próbowałam już tyle razy i każda próba kończyła się fiaskiem. A może po prostu powinnam wyjechać, zostawić tę dwójkę za plecami i opóścić kochany Rzeszów? Tego bym nie zrobiła, za żadne skarby. Przecież to w tym mieście zaczęłam na nowo żyć, to właśnie w stolicy Podkarpacia dochodziłam do siebie po tym wszystkim złym co mi się przytrafiło. To tam poznałam kogoś, kto pokochał mnie znając moją chorą przeszłość i kto dał mi tyle ciepła i miłości, a ja jednocześnie po pojawieniu się tej cholernej brazylijskiej pokusy zrobiłam najgorszą rzecz w swoim życiu. Tak, zdecydowanie zdrada była najgorszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłam.
-Kobieto, czy Ty mnie w ogóle słuchasz?! - warknął nieco poddenerwowany środkowy, a ja aż się przestraszyłam i podskoczyłam na fotelu. - Nawijam całą drogę, a Ty mnie olewasz.
-Nie zwróciłeś uwagi, że nie miałam ochoty na rozmowę? - zaparkowałam w pobliskim zajeździe. - Idę kupić kawę.
Wysiadłam trzaskając drzwiami. Kupiłam kawę i wróciłam do samochodu. Opierając się o maskę sączyłam czarny napój starając się wyrzucić z głowy wszystkie myśli. Wyrzuciłam pusty kubek do śmietnika i wsiadłam do auta włączając się do ruchy. Puściłam uwagi Brazylijczyka mimo uszu i już było bliżej niż dalej do domu, do Grzegorza. Po kolejnej godzinie podróży dojechaliśmy do miejsca docelowego - rzeszowskiej hali Podpromie. Tam już czekał trener Kowal i mój Grzegorz. Brazylijczyka zostawiłam z trenerem, a sama przywitałam się z drugim środkowym i razem z nim wsiadłam do jego samochodu. W milczeniu dotarliśmy do mojego mieszkania.
-Wreszcie w domu. - mruknęłam opadając na swoją kanapę.
-Stęskniłem się za Tobą. -usiadł obok mnie przyciągając mnie do siebie i mocno obejmując.
-Ja też tęskniłam. - posłałam w jego stronę ciepły uśmiech. - Spotkałam Winiarskiego. Masz od niego pozdrowienia i prosił, abym przekazała, że skopią Wam dupę w Bełchatowie.
-Nie jego doczekanie. - zaśmialiśmy się. - To oni dostaną lanie.
-Tak samo mu powiedziałam. Chodź, przygotujemy coś do jedzenia.
Postanowiliśmy zrobić coś na szybko. Padło na włoską potrawę - spaghetti. Szybkie, Proste, szybkie i smaczne. Po zjedzeniu razem posprzątaliśmy i znów przenieśliśmy się na kanapę. Oparłam głowę o jego ramię i tak siedzieliśmy w milczeniu, wsłuchując się jedynie w swoje oddechy i miarowe bicie serca.
-Grzegorz, kocham Cię. Może i nieraz popełniam jakieś mniejsze lub większe błędy, ale kocham Cię. To dzięki Tobie jestem tu gdzie jestem i wszystko to co mam zawdzięczam tylko i wyłącznie Tobie.
-Maleńka, daj spokój. Jesteśmy w tym razem i nie zostawiłbym Cię samej. - objął mnie jeszcze mocniej całując we włosy.
-Weźmy ślub, jak najszybciej i zamieszkajmy razem.
-Mirka, to moja rola. Oświadczyny są gestem miłości facetów, a nie ich wybranek. - zaśmiał się cicho i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
-Oj Boże, żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i mamy równouprawnienie. - mruknęłam siadając okrakiem na jego kolanach.
-Dobrze, zgadzam się. Ustalimy datę i weźmiemy ślub. Ale pozwól, że to ja oświadczę się Tobie. - ujął moją twarz w swoje duże dłonie. - Tak wiesz, z kwiatami, pierścionkiem i wszystkimi takimi bajerami.
Zaśmiałam się cicho i czule musnęłam jego usta. Nim się spostrzegłam Kosok zamykał nogą drzwi do mojej sypialni zachłannie całując moją szyję. Pozbył się moich ubrań, a ja to samo zrobiłam z jego rzeczami. Położył mnie na łóżku, rozpiął i zdjął stanik rzucając go na podłogę. To samo uczynił z figami. Przejechał językiem po moich piersiach i delikatnie ssał i przegryzał sutki błądząc dłonią po wewnętrznej stronie moich ust. Przymknęłam powieki i poczułam go w sobie. Rytmicznie poruszał biodrami, a dłonie zaciskał na piersiach masując je. Poruszałam biodrami w rytmie jego ruchów, a on czule muskał moje nagie ciało. Jedną dłoń wplótł w moje włosy. Wbijałam paznokcie w jego plecy, raz po raz pojękując z rozkoszy. Doszliśmy niemal w tym samym momencie. Jęknęłam wyginając swoje ciało w łuk, a Grzegorz opadł obok mnie przygarniając moje ciało ku sobie. Okrył nas kołdrą, po czym czule musnął moje wargi. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Zasnęliśmy spełnieni. Ale czy tego właśnie chciałam? Czy chciałam, aby to Grzegorz Kosok leżał sypiał obok mnie? 




~*~

Jest piątka. Beznadziejna piątka. Totalne dno.. W sumie to zastanawia mnie jedna rzecz. Jest tutaj ktoś jeszcze? 
Jutro zaczynam praktyki. Taki oto wakacje z praktykami mnie czekają. Na szczęście tylko dwa tygodnie. Banku, strzeż się przede mną! :D :D 

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



niedziela, 21 czerwca 2015

Brazylijska pokusa część czwarta.







Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nigdy tak dobrze nie spało mi się w hotelu jak tej nocy. Może po prostu w końcu czułam się wolna. A tego ostatnimi czasy mi bardzo brakowało. Ziewnęłam i zerknęłam na telefon. Dochodziła godzina dziesiąta! Zerwałam się na równe nogi i od razu ruszyłam w kierunku drzwi.
-Przyniosłem Ci śniadanie. - za drzwiami stał uśmiechnięty od ucha do ucha Brazylijczyk. -W sumie to martwiłem się o Ciebie. Myślałem, że zapadłaś się pod ziemię. Nie zjadłaś nawet kolacji.
-Ty się martwisz? O proszę, coś nowego. To w ogóle jest w Twoim stylu?
-Jeszcze sporo rzeczy o mnie nie wiesz. - musnął moje usta i zaśmiał się odkładając tackę z jedzeniem na stolik. - Przyniosłem Ci tosty z dżemem, jajecznicę, kawę i gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Wiesz, nie wiedziałem na co będziesz miała ochotę z rana.
-Nie udawaj, że się o mnie martwisz. - zaśmiałam się pod nosem i musnęłam jego policzek. - Ale dziękuję.
Zabrałam ze stolika tackę i usiadłam po turecku na łóżku. Zjadłam tosta, a jajecznicę oddałam środkowemu. Nie lubiłam jadać na śniadanie zbyt dużo. Tak samo zrobiłam z gorącą czekoladą. Mnie wystarczyła jedynie kawa. Zjedliśmy w ciszy, nie odzywając się ani słowem. Odstawiając tacę na stolik zabrałam ubrania i zamknęłam się w łazience.
-Tylko się pośpiesz, o spóźnimy się na wizytę do lekarza!
-Spadaj.- wymamrotałam pod nosem.
Ubrałam się, spięłam włosy w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny, naturalny makijaż. Odwiozłam Brazylijczyka na umówioną wizytę z lekarzem, a sama udałam się do znajdującej się nieopodal kawiarenki, ówcześnie tłumacząc mu jak ma do niej trafić. Zamówiłam kawałek szarlotki, cappuccino i postanowiłam wytrwale czekać, aż środkowy się zjawi. Kiedy tyko się pojawił od razu udaliśmy się na obiad, po czym zaszyliśmy się w swoich hotelowych pokojach. Jednak nie dane było mi delektować się spokojem w hotelowych czterech ścianach. Już w okolicach godziny dziewiętnastej Sidao wpadł do mojego pokoju jakby duch go gonił. Zaśmiałam się widząc tak zmachanego dwumetrowego sportowca, który przeszedł kilkanaście metrów.
-Nie śmiej się, Biegłem po schodach. - wysapała z dłuższymi przerwami pomiędzy każdym wyrazem. - Wpadłem na pomysł, aby pójść na jakąś imprezę. Na pewno znasz tutaj jakieś fajne kluby.
-Może i znam, ale nie chce mi się wynurzać z pokoju. Idź zamknij się w swoich czterech ścianach, a mnie zostaw w spokoju. - mruknęłam wchodząc do łazienki. Kiedy ją opuszczałam, miałam nadzieję, że już go nie będzie, jednak bardzo się myliłam. - Co tutaj jeszcze robisz? Czego nie zrozumiałeś?
-Idziemy na imprezę, więc czekam aż będziesz gotowa.
-Już Ci mówiłam, że nigdzie nie idę, więc żegnam. - stanęłam przy drzwiach otwierając je i gestem ręki wyprosiłam środkowego ze swojego pokoju.
-W takim razie zostańmy w hotelu. - podszedł do mnie i zamknął drzwi. - Nie będę miał nic przeciwko temu.
-Sidao, daj spokój..
Nie reagował, wręcz przeciwnie. Przekręcił klucz, przyparł moje ciało do drzwi i delikatnie zaczął muskać wargami szyję. Przymknęłam oczy delektując się pieszczotą i nim się obejrzałam oplatałam nogami jego pas, a dłońmi szyję zachłannie całując jego usta. Byłam spragniona jego dotyku, jego pieszczot, całego jego, ale czy to oznaczało, że nie zależało mi już na niejakim Grzegorzu? Momentalnie wróciłam wspomnieniami do biednego polskiego środkowego, jednak nie miałam ochoty rozmyślać o tym wszystkim. Szybko wyrzuciłam z głowy jego osobę i całkowicie się poddałam pieszczotą Brazylijczyka. Był zupełnie inny niż miał w zwyczaju. Delikatny, czuły.. A może to po prostu dlatego, że nie musiał się obawiać nagłego wpadnięcia do pokoju Kosoka? Możliwe. Zwinnym ruchem zdjął z mojego ciała koszulkę i zabrał się za rozpięcie stanika. Minęło zaledwie kilka sekund, a już byłam naga od pasa w dół. Położył mnie na łóżku i przelotnie musnął moje wargi. Sam pozbył się swojej koszulki i spranych dżinsów, po czym zawisł nade mną. Przegryzłam dolną wargę i nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Przejechał językiem po brzuchu, a gdy doszedł do piersi zataczał nim kółka woków sutków w międzyczasie pozbywając się moich spodni. Błądził dłonią po wewnętrznej stronie ud, a sam jego dotyk wywoływał na moim ciele gęsią skórkę. Wplątał dłonie w rozpuszczone włosy, czule pocałował i poczułam go w sobie. Jęknęłam wprost do jego ust, a on wszedł jeszcze głębiej. Poruszał biodrami w rytm, który tylko on sam znał. Z każdą sekundą ruchy jego bioder były bardziej intensywne, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Wbijałam paznokcie w jego plecy, pozostawiając na nich czerwone ślady zadrapań. Z piersi przeniósł swoje usta na moje, zachłannie, a zarazem czule je całując. Szczytowaliśmy niemalże w tym samym momencie, a on tłumiąc mój jęk rozkoszy, nadal całował w usta. Zmęczony opadł na łózko i szeroko się uśmiechnął.
-Jesteś niesamowita, kochanie. - szepnął do ucha przygarniając moje drobne ciało do swojego torsu.




~*~

Pisałam ten rozdział dwa i pół tygodnia. Jest tak beznadziejny, że aż szkoda mi słów.  Chyba straciłam wenę na pisanie tego bloga.. Jedyny plus jest taki, że mogę się cieszyć wakacjami, wszystkie egzaminy zaliczone. 

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!




środa, 29 kwietnia 2015

Brazylijska pokusa część trzecia.






Podróż  do Łodzi minęła w miarę szybko. Bo wypakowaniu rzeczy z walizek od razu udałam się do pobliskiej kawiarenki. Zamówiłam gorącą czekoladę i usiadłam przy jednym z wolnych stolików. Tego mi było trzeba. Chwili spokoju i wolności od nadopiekuńczego Grzegorza. A przy okazji miałam w pobliżu Brazylijczyka, którego chciałam lepiej poznać. Jednak z drugiej strony nie chciałabym zranić Kosoka, któremu tak wiele zawdzięczałam.
-Wiem, że za mną tęsknisz, ale nie do przesady.. Nie musisz tyle o mnie myśleć. - moje rozmyślania przerwał tak dobrze mi znany głos. - Co tutaj robisz?
-Boże, Michał, wystraszyłeś mnie. - zaśmiałam się wskazując przyjmującemu wolne miejsce naprzeciw mnie.- Jestem w podróży służbowej. Wiesz jak to jest z obcokrajowcami..
-Którego odwiecznego wroga przywiozłaś do Łodzi? - zaśmiał się po zamówieniu cappuccino.
-Z latte przerzuciłeś się na cappuccino?
-Wiesz jak jest.. - mrugnął okiem i roześmiał się.- Teraz mów co Cię sprowadza do Łodzi.
-Więc.. zaczęłam. - Sidao ma wizytę u lekarza, jakąś kontrolną czy coś, i trener poprosił mnie, abym z nim pojechała.
-Rozumiem. A teraz mi powiedz, kiedy planujecie ślub z Kosą?
-Michał, proszę Cię.. westchnęłam spuszczając wzrok na szklankę z czekoladą. - To jest bardziej skomplikowane niż mogłoby Ci się wydawać.
-Opowiadaj, mamy czas.
Tak też zrobiłam. Opowiedziałam mu wszystko, co siedziało mi na sercu. Bo przecież w końcu musiałam się komuś wygadać. Opowiedziałam mu o tej cholernej nadopiekuńczości Grzegorza, o Sidao z którym zaczęło mnie łączyć coś więcej.. Może i mogłoby się wydawać, że łączy nas jedynie łóżko, ale w prawdzie było inaczej. Łączyła mnie z nim jakaś niewidzialna więź. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że tyle razy próbowałam zakończyć ten romans, a zawsze coś mnie do niego prowadziło? Gdyby tak nie było to za każdym razem po kłótni z Grześkiem nie szłabym do niego. On po prostu dawał mi spokój, którego ostatnimi czasy brakowało mi przy Kosoku. Czułam się przy nim swobodnie i nie musiałam się zastanawiać nad każdym wypowiedzianym słowem, aby czasem nie powiedzieć czegoś co by mu się nie spodobało.
-Ot cała historia. - westchnęłam.
-Wiesz, Mirella, musisz w końcu podjąć decyzję, z którym chcesz być. Wiem, że to może nie być łatwa decyzja, ale nie możesz być z obydwoma. - posłał w moim kierunku ciepły uśmiech i wstał. - A teraz chodź, odprowadzę Cię do hotelu.
-Wiem, że muszę zdecydować. - szepnęłam zakładając kurtkę. - Michał, co Ty byś zrobił na moim miejscu?
- Nie możesz się sugerować tym, co ktoś by zrobił na Twoim miejscu. Musisz jedynie przemyśleć tę całą sytuację, a wtedy serce Ci podpowie tę słuszną decyzję.
-Nie pomogłeś mi tym. - zaśmiałam się stając przy wejściu do hotelu.
-Nie mogę Ci pomóc, to jest Twoja decyzja. - przytulił mnie i szepnął do ucha. - Nie martw się, nie powiem nic Grześkowi. Musisz sama z nim porozmawiać. Ale nie pozwól, aby ta cholerna brazylijska pokusa spieprzyła Ci życie. Przemyśl to.
-Przemyślę. Prześpię się z tym. - uniosłam kąciki ust ku górze. - I dziękuję, że zachowasz to dla siebie.
Pożegnałam się z Winiarskim i kiedy oddalił się w swoją stronę weszłam do hotelowego holu. Już po chwili zaszyłam się w swoim pokoju. Miałam mętlik w głowie jednak wiedziałam, że Michał ma rację. Przecież nie mogłam w nieskończoność ciągnąć tej chorej sytuacji z nadopiekuńczym Grzegorzem i Brazylijską pokusą. Ta sytuacja z każdym dniem stawała się coraz to gorsza, a ja nie potrafiłam zdecydować, na którym bardziej mi zależy. A może po prostu na obydwu zależało mi tak samo?






~*~ 

Znów po dłuższej przerwie.. Znów taki beznadziejny rozdział. Taki inny, bo cały skupia się na Mirelli i jej rozmowie z Michałem. Jak myślicie, czy Michał będzie jej "bratnią duszą" i sprzymierzeńcem? 
Gratulacje dla RESOVII! Bo Mistrz jest w Rzeszowie. Brawo! Patrząc przez pryzmat całego sezonu, to należało im się to mistrzostwo. Jednak dla Lotosu ten sezon był wyjątkowy i również należą im się gratulacje! :)
Następny rozdział.. Postaram się dodać jak najszybciej, jednak nie podaję dokładnego dnia, ani godziny, bo nigdy nic nie wiadomo. 

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!




niedziela, 22 lutego 2015

Brazylijska pokusa część druga.






Popołudnie spędzone w towarzystwie Kosoka minęło dość szybko. Obiad, spacer po mieście. Wszystko pięknie, tylko dlaczego nie czułam już radości z przebywania z nim? W głowie cały czas miałam słowa pociągającego Brazylijczyka, które zapisał mi na kartce. Całą drogę powrotną spędziliśmy w milczeniu.
-Może teraz obejrzymy jakiś film u Ciebie? -położył dłoń na moim kolanie.
-Wiesz co, może kiedy indziej. -posłałam mu ciepły uśmiech. - Jestem trochę zmęczona. A poza tym, jutro rano masz trening. Więc nawet mi tutaj nie dyskutuj,
Kiedy tylko zatrzymał samochód musnęłam jego policzek, zabrałam torebkę i mówiąc krótkie do jutra wysiadłam z auta. Poczekałam aż odjedzie i dopiero wtedy weszłam do swojej klatki. Po wejściu do mieszkania rzuciłam torebkę wraz z kurtką na szafkę, zaparzyłam herbatę i usiadłam na salonowej kanapie wraz z książką. Przeczytałam jedynie kilka kartek i zmęczona odkładając książkę przeszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam piżamę i wysuszyłam włosy. Gasząc światło w salonie spojrzałam jeszcze przez okno. Nie przyszedł pomyślałam i zniknęłam w sypialni.

*

-Przepraszam trenerze za spóźnienie, wiem, miałam zrobić zdjęcia podczas treningu, ale..
-Spokojnie, nic się nie stało. Trening przenieśliśmy na późniejszą godzinę. - trener poklepał mnie po ramieniu. - A tak przy okazji, skoro już Cię widzę. Miałbym do Ciebie prośbę. Chodźmy, porozmawiamy w jakimś spokojniejszym miejscu.
Przeszliśmy do sali odpraw video zgarniając po drodze Sidao. Nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi, jednak miałam nadzieję, że trener nie dowiedział się o naszym romansie. Odetchnęłam z ulgą kiedy usłyszałam prośbę trenera.
-Mirella, już trochę poznałaś Polskę, jesteś tutaj drugi rok, dlatego do Ciebie kieruję tę prośbę.
-Ale nie bardzo wiem o co chodzi.
-Po prostu Sidao musi udać się na konsultacje medyczne do Łodzi i chciałbym, abyś pojechała z nim. - posłał w moim kierunku ciepły uśmiech.
-Ale.. Ale ja nie mogę. Przecież jestem fotografem, a Wy w tym czasie macie mecze.. - starałam się jakoś wykręcić z tego pomysłu.
-Tym się martwić nie musisz, damy sobie radę. Zależy mi na tym, abyś z nim pojechała, jesteś zaufaną osobą.
-Muszę to przemyśleć, nie potrafię teraz zdecydować. Do wieczora dam panu znać. A teraz przepraszam, ale muszę przygotować sprzęt, aby zrobić zdjęcia w czasie treningu.
W czasie treningu nie potrafiłam się skupić na robieniu zdjęć. W głowie cały czas miałam ową sprawę z wyjazdem do Łodzi. Z jednej strony miałabym kilka dni tylko dla siebie i mogłabym spędzić trochę czasu z Sidao, nie koniecznie tylko w łóżku. Jednak z drugiej strony stał Grzesiek. Przecież nie mogłam mu tego zrobić. On tak bardzo mnie kochał, a ja.. No właśnie, czy ja nadal coś do niego czułam? A może to była po prostu kwestia przyzwyczajenia?
-Kochanie, pójdę się przebrać i możemy jechać na obiad. - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Kosoka. Kiwnęłam jedynie głową, uśmiechnęłam się i zaczęłam pakować swój sprzęt do torby. Postanowiłam nie zaprzątać sobie głowy prośbą trenera. Przed halą poczekałam na Grześka. Kiedy tylko się pojawił od razu wsiedliśmy do jego samochodu. Spędziliśmy razem całe popołudnie. Poinformowałam go o prośbie trenera, a on przyjął to z wielkim optymizmem. Przecież trener pokazuje Ci, że jesteś częścią zespołu. I przy okazji widzisz jak Ci ufa. - skwitował i pocałował mnie na pożegnanie. Zadzwoniłam do trenera, spakowałam walizkę i byłam gotowa na jutrzejszy wyjazd. Wyjazd do Łodzi. Wyjazd, który mógł wszystko zmienić.




~*~

Tak więc jest kolejny rozdział. Znów po dłuższej nieobecności, ale mam nadzieję, że to już minęło i od teraz postaram się dodawać rozdziały w miarę regularnie. :). Bynajmniej bardzo bym chciała. Jednak teraz czeka mnie też sporo nauki, w końcu po coś zostałam tą studentką, chocicąż w ogóle się tak nie czuję. Jesteście ciekawi co wyjdzie z tego wyjazdu do Łodzi? Przekonacie się już niebawem. :)


Pozdrawiam serdecznie, InaccessibleGirl!